Konferencje OMK II, 80-89.

   1. Jak zwyczajnie w niedzielę jest coś w rodzaju pogawędki, zwracanie uwagi na różne rzeczy, które mogą być pomocne dla naszego uświęcenia. Ponieważ lekarz jest przekonany, że w dwóch tygodniach lepiej się wypocznie niż w jednym, więc i my będziemy przedłużać wakacje do dwóch tygodni. Stało się nieszczęście podczas zeszłej przechadzki (1). Ci, co mają duże zamiłowanie do piłki, nie postępowaliby dobrze, gdyby każdy wolny czas spędzali przy piłce. Niech jednak kilka razy w tygodniu zadadzą sobie umartwienie i nie grają podczas rekreacji. To jest potrzebne, żeby się nie przywiązywać.

   Sprawa okularowa. Z początku były w użyciu oprawki metalowe, potem pokazały się innego rodzaju. Potem też przyszedł ktoś i chciał mieć takie jak O. Gwardian, więc zarządzono, żeby nosić masowe, bo są tańsze.

   […] Jeden z braci daje projekt, aby na kilka minut przed dzwonkiem przestać grać w piłkę, żeby nabrać trochę tchu do odmawiania pacierzy i umyć ręce przed posiłkiem. Pozostawiam to Waszej roztropności. Może się zdarzyć i w zakonie tzw. partykularnym. Jest to rzecz bardzo szkodliwa, że nie całe serce oddaje się Panu Bogu. Jakiekolwiek przywiązanie jest zawsze szkodliwe. Na czym to polega? Ktoś na przykład lubi na przechadzce czy w czasie wolnym przebywać stale z jednym i tym samym bratem. Starać się być z każdym na równi. Kto się nadarzy, z tym obcować, a nie tak w sposób specjalny. W związku z tym stać się unikać dwójek, a nawet jeśli jest większa grupka, ale stale ta sama, to też jest szkodliwe. Dusza powinna być swobodna, nie przywiązana do nikogo i do niczego. podobne przyjaźnie mogą zejść na tory zdrożne – dlatego bardzo tego unikać.

   2. Zauważyłem w pewnym dziale kartkę z napisem, że nie wystarczy robić, ale się spieszyć. Przy pracy pośpiech pewien jest dobry, ale żeby był umiarkowany, bo można łatwo zatracić ducha zakonnego. Nie jesteśmy zakładem świeckim, ale klasztorem i dlatego duch zakonny musi być na pierwszym miejscu. Trzeba w takiej absorbującej pracy wzbudzać często akty strzeliste, krótkie, aby nie utracić ducha modlitwy. Dusza bez ducha modlitwy może być przekonana że dużo robi, lecz jest to okręt, który bardzo szybko biegnie, ale na skałę, aby się rozbić.

   Czy duch modlitwy w nas kwitnie – można poznać po tym, że jeżeli posłuszeństwo skieruje nas gdzie indziej, a czuje się niezadowolenie, to znak, że duch modlitwy szwankuje. Starać się powinniśmy, abyśmy byli tym w rękach Niepokalanej, czym pędzel w ręku artysty. Potem zaczyna szwankować milczenie, mówimy w pewnym zdenerwowaniu i niecierpliwości. Celem naszym jest uświęcenie duszy, a nie praca, która jest tylko środkiem. i dlatego też dziś jest dany brat kierownikiem, jutro jest przy zwyczajnej pracy, a kiedy indziej w innym dziale. Przełożeni mają obowiązek przenieść takiego brata, który by się przywiązał do pracy. To wszystko ma być tylko środkiem, a nie celem i używać mamy tych środków tyle, ile do celu wystarczy.

   Spotkałem się z jednym bratem w pewnym kraju, który powiedział mi, że pracować to bardzo lubi, ale do modlitwy jakoś mu trudno. Starać się jednak trzeba przede wszystkim o ducha modlitwy, aby nie stracić ducha nadprzyrodzoności, skupienia i milczenia. Co do ducha modlitwy, ktoś mógłby zapytać, jak go rozumieć? Różne rozmyślania o tym słyszeliście. Nie chodzi o to, żeby stale szeptać pacierze; nie chodzi też o samą obowiązkową modlitwę. Modlitwa jest wzniesieniem duszy do Boga. Ducha modlitwy będzie posiadał tan, kto będzie miał wzniesioną duszę do Pana Boga. W praktyce jest to zjednoczenie woli naszej z wolą Bożą. Wola Boża najbardziej przejawia się w zakonnym posłuszeństwie. Kto więc stara się o wypełnienie tego posłuszeństwa, ten ma ducha modlitwy. Kto bez względu na to, czy przełożeni patrzą, czy o tym wiedzą lub nie wiedzą, wykonuje powierzoną pracę według posłuszeństwa, ten ma ducha modlitwy i pracuje dla Pana Boga, a nie dla ludzi. Posłuszeństwo winno się praktykować tylko ze względu na Pana Boga, gdyż wszyscy ludzie są sobie równi, a słuchanie kogoś dla niego samego – jest upodleniem człowieka.

   Życie nadnaturalne jest godne życia zakonnika. Są to rzeczy trochę trudne, ale większość z was to rozumie, boście już nieraz o tym słyszeli. Jak we wszystkich rzeczach, które odnoszą się do życia nadprzyrodzonego, tak i  w tej sprawie życia duchem modlitwy – jedynie i wyłącznie wszystkiego powinniśmy się spodziewać od Niepokalanej. Ani rozmyślanie, ani postanowienie, ani kombinowanie nic nie pomogą – jedynie łaska Boża może coś zrobić. I dlatego też powinniśmy wyprosić sobie tę łaskę od Niepokalanej. Pan Bóg mógłby nam dawać łaski bezpośrednio bez naszego udziału – pragnie On jednak, abyśmy Go o łaski prosili i uznawali, że sami z siebie nic nie możemy (por. J 15,5). Kto chce żyć nadnaturalnością i do świętości zdążać, musi się do Matki Bożej modlić.

   Jak tylko dusza zauważy, że zgubiła się w pracy, należy ten kontakt z Niepokalaną z powrotem nawiązać, choćby tylko przez częste westchnienie ,,Maryja”. Zachowanie ducha modlitwy jest ogromnie ważną rzeczą, bo przez to będzie się pogłębiało zjednoczenie duszy z Niepokalaną i dusza tym bardziej będzie się odrywać od innych rzeczy. Niech dusza często zwraca się do Niepokalanej, a zobaczy zaraz, jak wszystkie inne przywiązania zaczną słabnąć. I gdy to się będzie praktykować, Niepokalana posiądzie serce całkowicie. Wtedy dusza taka kochać będzie bliźnich (braci) sercem Niepokalanej i dążyć będzie, by i inni też się Jej oddali, żeby i inni mieli szczęście, w którym ona już smakuje. To będzie miłość nadprzyrodzona, święta, anielska – taka, jaka jest w niebie. Na tym świecie jest przedsionek nieba. Ta miłość w Bogu – w Niepokalanej – nie przerywa się za grobem.

   Więc tę miłość ku Niepokalanej musimy kultywować i rozwijać. Musimy też wszystkim braciom i ludziom dopomóc, aby wszyscy i każdy z osobna byli własnością Niepokalanej. Starajmy się zatem o tego ducha modlitwy i miłości ku Niepokalanej, aby Ona przepaliła wszystkie przywiązania, abyśmy swobodnie mogli wzlatywać do Boga przez Niepokalaną i innych do tego pociągać.

O. Maksymilian M. Kolbe, Niepokalanów, niedziela 4 lipca 1937r., notował br. Witalian Miłosz.

(1) Prawdopodobnie jakaś znaczniejsza kontuzja przy grze w piłkę w parku teresińskim podczas niedzielnej przechadzki po parku.