Młodzieży moja Droga, podnosząc w hasłach swoich harcerskie przykazanie »doskonalenia samego siebie«, ujawniłaś publicznie, co mieści się w głębinach Twej duszy, iż mianowicie główny sens życia upatrujesz w podniesieniu swojego człowieczeństwa na szczyty charakteru. Cześć Ci za takie górne pojmowanie życia!
Wedle określenia, które, Ukochani moi, znajdujecie w książkach waszych szkolnych, charakter taki, to konsekwencja, którą człowiek okazuje
w całem swem myśleniu, chceniu i działaniu, trzymając się norm praktycznych, moralnych, podporządkowanych jednej zasadzie, uznanej za przewodnią i najwyższą. Możemy też powiedzieć, że charakter jest to silna wola ukształtowana własnym wysiłkiem, która to wola, wsparta uszlachetnioną fantazją i uczuciowością, kieruje się niezłomnie w całem życiu zasadami etycznemi. Świetlane nakazy etyczne, granitowa wola tworzą właśnie w człowieku ów odrębny duchowo-moralny ład i styl, zwany charakterem moralnym, podczas gdy zesumowane przyrodzone właściwości fizyczne, fizjologiczne ciała, temperamentu, złożyły i wytworzyły bez jego przyczynienia się charakter fizycznoduchowy, tło i podstawę charakteru moralnego. Gdzie brak prawideł moralnych albo silnej woli, uszlachetnionej zasadami i uczuciami, tam niema charakteru. Tem bardziej niema charakteru, gdzie niedostaje wszystkich tych pierwiastków. Jeśli jednostka ma silną wolę, a nie ma zasad etycznych i szlachetnych uczuć, tam mówimy, że jest ona charakterem nieetycznym, złym, czarnym, demonicznym.
Z tego określenia widnieje już sposób, w jaki buduje się charakter. Pierwszym warunkiem to zdobycie etycznych zasad praktycznych. Zasad dostarcza rozum. Rozumowi przypada tem samem prymat w urabianiu charakteru. Jeżeli rozum wrodzoną siłą swoją bez pomocy nadprzyrodzonej znachodzi, odnajduje odwieczne normy etyczne, a wola własną pracą nabywa niezłomnego hartu, charakter wytworzony z tych zasad i uszlachetnionej woli jest charakterem czysto człowieczym, naturalnym. Przypatrzmy się najpierw, jakie ideje podstawowe, jakie zasady twórcze charakteru odkryć, znaleźć potrafi czysty rozum rodzimą swoją siłą? Nie będzie to żadne abstrakcyjne przypuszczanie, odgadywanie· Przypomnę poprostu, do czego intuicją, wysiłkiem myśli doszły najprzedniejsze duchy starożytności. Człowiek prawidłowo rozwinięty, posługując się swoim rozumem poprawnie, poznaje, że prócz ciała ma duszę esencjonalnie od ciała różną. Duszę swoją człowiek widzi, wprawdzie nie w jej substancji, ale w jej władzach, w działaniu. Widzi ją rozumną w myśli rozumnej, czuje ją wewnętrznie wolną w jej czynach wolnych, stwierdza tem samem, że jako rozumna, wolna, duchowa, zdolna jest żyć także poza ciałem, niezniszczalna, nieśmiertelna. Analizując dalej swoją istotę, człowiek znajduje, że nie istnieje ze siebie, że także ci, którzy mu bezpośrednio życie dali, mają źródło swego istnienia poza sobą — że tem Źródłem, Przyczyną wszystkich przyczyn drugorzędnych jest osobowy Byt Absolutny czyli Bóg, który sam w sobie jest najwyższą racją istnienia. Człowiek, wyszedłszy z ręki Boga, nie może stanąć obok Niego jako równy, ani też być niczyim, lecz należy w każdej chwili do swego Stwórcy i w każdej chwili jest od Niego zależnym, jak potok każdego czasu i w całym swym
biegu zależny jest od swego źródła, jak drzewo zależne jest w swem życiu od korzenia, z którego wyszło.
Jako istota rozumna i dzieło Najwyższego Rozumu — człowiek duszy swojej nie mógł otrzymać na nic, na błahostki, ale musi mieć jakiś naczelny cel, jakieś główne zadanie istnienia, wobec którego wszystkie inne są zadaniami cząstkowemi, podrzędnemi, czyli środkiem tylko do celu najwyższego. Zadanie takie obmyśleć, zadać miał prawo i moc znowu tylko Najwyższy Dawca życia. Wedle Sokratesa’) celem tym najwyższym człowieka na ziemi jest: *τό άριστον, τό βέλτιστον — to CO jest najlepsze, najpiękniejsze«, mianowicie jak największy rozwój umysłu przez poznanie prawdy, jak najdoskonalsze uszlachetnienie woli przez nabycie cnoty, a w następstwie jak najpełniejsze upodobnienie się do Bóstwa, które jest samą Prawdą i samem Dobrem. Szczęśliwym prawdziwie na ziemi jest tylko ten, kto przez mądrość umie być cnotliwym. Rozkosze są śmiertelne, cnoty nieśmiertelne. Podobnie formułuje najwyższą rację naszego istnienia Arystoteles, gdy przepięknie powiada, że naczelnem przeznaczeniem człowieka jest, żeby był człowiekiem — άνθρωπεύεσθαι, czyli żeby w każdej swej myśli, w każdem słowie, czynie, zaniechaniu urzeczywistnił jak najdoskonalej ideą szlachetnego człowieczeństwa. *Niech każdy w całej prawdzie i pełni będzie, czem jest — człowiekiem.« Do idei zaś człowieka należy, żeby nie tylko poznał, ale i uznał Boga Bogiem, oddając Mu cześć wewnętrzną i zewnętrzną, prywatną i publiczną. Do idei człowieka należy, żeby jako duch stworzony, odtwarzał w sobie, co stanowi treść i szczyt życia Ducha Niestworzonego, prawdę i doskonałość moralną i żeby w istnieniu swojem możliwie najbardziej uniezależnił się od ciała. Niczego nie potrzebować jest boskiem; możliwie najmniej mieć potrzeb, znaczy najbardziej zbliżyć się do Bóstwa. Do idei człowieka należy urządzić także spółżycie z innymi ludźmi na podstawie praw boskich, przede wszystkiem nieść bliźniemu, który takim samym jak my jest człowiekiem, wszelaką pomoc, aby i on mógł żyć, jak przystoi na człowieka, urzeczywistnić w sobie ideę człowieczeństwa pełnego. Do idei człowieka należy, aby po Bóstwie dać pierwsze miejsce w myśli, uczuciach, czynach ojczyźnie swojej, a więc stale rządzić się zaisadą: salus rei publicae suprema lex esto! Do pełnej duchowej i moralnej doskonałości dochodzi się pracą podwójną: oczyszczeniem rozumu z błędów, woli i serca ze złych skłonności, a równocześnie pozytywnem nabywaniem cnoty. Pracy tej podwójnej musi towarzyszyć ciągła kontrola samego siebie, ciągły rachunek sumienia na stwierdzenie, czy i o ile wyzwoliliśmy się z przewagi zmysłów, z wad temperamentu i ducha, czy i o ile postąpiliśmy lub cofnęliśmy się w dobrem, zbliżyliśmy się do Bóstwa lub od niego oddalili. Bogowie bowiem położyli znój przed cnotą. Odczucie, sformułowanie, przyswojenie sobie etycznych wskazań życia stanowi już wielki krok na drodze do wykształtowania szlachetnego charakteru; do zdobycia doskonałego człowieczeństwa jednak jeszcze daleko, lak daleko, jak daleko od teorji do praktyki. Stosowanie zasad w praktyce jest rzeczą woli człowieka.
Idea, zasada świetlana, wpływa już sama swoją pięknością na wolę, skłaniając do chcenia, przyswojenia sobie dobra moralnego w niej zawartego, które zawsze jest uzupełnieniem, udoskonaleniem natury człowieczej. Jednak idea, zasada etyczna, choćby najwznioślejsza, sama z siebie nie ma jeszcze siły wywołania niemylnie przyzwolenia woli. Dowodem, że wola zostaje wewnętrznie wolną mimo uroku i nacisku, jaki na nią wywiera każda szlachetna idea, jest fakt, iż istnieją tysiące ludzi, którzy znają zasady moralne, pochwalają je, a odpowiadających im czynów moralnych nie spełniają. Aby idea, zasada rzeczywiście przeszła od rozumu do woli, którą człowiek w chwili przyjścia na świat otrzymuje jako czystą władzę i aby przemieniła się w niej w czyn, zwłaszcza, żeby wola chciała i wybierała stale i konsekwentnie tylko to, co jest moralne i dobre, musi ona być należycie wychowana, wyszkolona. W jaki sposób wola rozwija się w siłę hartowną, w potęgę moralną, kierującą się niezłomnie etycznemi prawidłami rozumowemi ? Dzieje się to przez ascezę, jak mawiali dawni Grecy, przez ćwiczenie, training — jak my dzisiaj mówimy. Asceza (o£6×6־/ji;) w rozumieniu pierwotnem u ludów Hellady, to metodyczne ćwiczenie gimnastyczne, wyszkalające, hartujące ciało atletów na zwycięską walkę. W znaczeniu przenośnem asceza oznacza wszelkie ćwiczenia tak fizyczne jak i duchowe i moralne. Ćwiczeniem w mowie uczy się człowiek mówić, chodząc chodzić, czytając czytać, pisząc
pisać, myśląc myśleć, a dobrze i mocno chcąc, dobrze i wytrwale chcieć. Innej drogi do zdobycia biegłości cielesnej czy duchowej i moralnej
niema. Dwa są w świecie fizycznym główne prawidła, które regulują i zapewniają nabycie tężyzny, sprawności, sił, władz naszych fizycznych. Pierwsze, wiecie to, Ukochani moi, lepiej ode mnie pierwsze głosi, że zabiegi gimnastyczne, jeżeli mają istotnie wzmocnić muskuły i całe ciało, muszą zwłaszcza w początkach być łatwe, proste i dopiero zwolna, stopniowo przechodzić w ćwiczenia trudniejsze. Wysiłki gwałtowne raczej szkodzą organizmowi, niż pomagają. Druga reguła racjonalnej gimnastyki opiewa, że ćwiczenia należy robić dokładnie, metodycznie, codziennie. Każdy zabieg, wykonany dobrze, wywołuje w organach fizycznych jakiś ślad, zostawia osad siły, sprawności, a wszystkie razem, spełniane czas dłuższy, takie dają potężne wzmocnienie całego ciała, iż jest ono zdolne sprostać i najcięższym zadaniom. Wspomniałem o tych prawidłach fizycznych dlatego, ponieważ istnieje podobieństwo i równobieżność między metodą rozwoju sił fizycznych a powiększaniem tężyzny, sprawności władz naszych duchowych. Kto chce powiększyć energję, gotowość, biegłość woli do spełniania stale i łatwo i chętnie nakazów etycznych, musi obie reguły stosować najsumienniej w ascezie, w gimnastyce
duchowej, w trainingu moralnym. W pierwszym rzędzie musi więc spełniać z całą ścisłością drobne obowiązki moralne. Drobna ta robota jest tylko napozór drobną, w rzeczywistości jest ona tak samo podstawową, jak podstawowemi są proste zabiegi fizyczne, gdy idzie o hartowanie ciała. Sposobności do spełniania tej drobnej pracy moralnej mamy tysiące, tyle mianowicie, ile ciąży na nas pod najrozmaitszemi postaciami do wykonania z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z minuty prawie na minutę obowiązków prywatnych i publicznych. Przytem należy wszystkie te ćwiczenia, obowiązki moralne spełniać wytrwale, codziennie, systematycznie, celowo, to jest z myślą nabycia niemi silnej, hartownej ku dobremu woli. Następstwem niemylnem stosowania z całą ścisłością czas dłuższy w gimnastyce moralnej obu prawideł jest wytworzenie się na woli muskułów duchowych czyli nawyknień, cnót moralnych i takie jej wyszkolenie, wzmocnienie, iż zdolna ona spełnić stale sprawnie, ochoczo nawet najcięższe powinności moralne. I tu bowiem, jak w życiu ciała, żaden wysiłek nie idzie na marne i tu, jak w święcie materjalnym, jeśli zbieramy przez lata ziarno do ziarna, jeśli kładziemy trud na trudzie, powstaje w końcu góra energii moralnej. Wyrobienie wszechstronne woli, potrzebne do osiągnięcia pełnego charakteru, nie jest rzeczą łatwą, jak nie jest rzeczą łatwą zdobycie zasad etycznych. To też Twórca natury ludzkiej, nakładając na człowieka obowiązek, żeby stale żył, jak przystoi na człowieka, przydał rozumowi i woli dwie siły pomocnicze: wyobraźnię i uczucia.
Święty Józef Bilczewski ,arcybiskup lwowski obrządku łacińskiego, profesor teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Lwowskim, rektor tego uniwersytetu.
Cała książka do pobrania: https://kpbc.umk.pl/dlibra/publication/194093/edition/205195/content



